Oniryzmy
Zdjęcie. Migawka aparatu wciśnięta bez ostrzeżenia. Gest zatrzymany w czasie, grymas zastygnięty na twarzy, spojrzenie rzucone na ułamek sekundy, zapisane trwale na fotografii, postaci zamknięte w kilku megabajtach pliku jpg. Trzymam je wszystkie zamknięte w folderze. Nie znam reguły, która każe mi je tam umieścić. Lubię myśleć, że zdjęcia, które wybieram ukazują coś, czego nie dostrzegliśmy normalnie, że zatrzymują mikro-chwile, w których jakaś nieuchwytna myśl przedostaje się do świadomości i odmalowuje się na twarzy. Otwieram ten folder co jakiś czas i przeglądam zdjęcia. Pozwalam im wyryć ślad w mojej pamięci.
Nie wiem jeszcze, co z nimi zrobię. Daję czas obrazom, by się uformowały. Czasem przychodzą w kawałku, odkrywają przede mną tylko fragment. Dobieram elementy, sklejam zdjęcia w całość, dodaję i odejmuję, próbuję.
Lubię myśleć o swoich obrazach jak o snach. Fascynuje mnie to, jak różną dynamikę potrafią mieć, w zależności od tego kto je śni. Jestem pewna, że gdyby można było wyśnić cudzy sen, o krok zbliżylibyśmy się do wiedzy jak to jest być tą osobą. Takie doświadczenie, pomijając, że na chwilą obecną niemożliwe do zrealizowania, nie dałoby nam jednak za wiele na polu interpretacyjnym. Moc interpretacji snu ma jedynie osoba, posiadająca narzędzi, w postaci zbioru symboli, składających się na ikonografię danego człowieka, a będącej wynikiem wszystkich doświadczeń zebranych podczas życia. Zrozumieć sen może jedynie śniący. Można oczywiście sięgnąć do sennika i wierzyć, że obecność w śnie świeżej kapusty to znak, że niespodziewanie nadejdzie długo wyczekiwana miłość, a kruk zwiastuje nadchodzące kłopoty. Zdecydowanie jednak ciekawszą przygodą, jest wycieczka do nieświadomości i przyjrzenie się, co wiąże się z poszczególnymi elementami i czego symbolem mogą być one dla nas.
Lubię myśleć o swoich obrazach jak o snach. Nie zawsze wiem, co oznaczają. Przynajmniej nie zawsze wiem to od początku. Lubię myśleć o nich jako o przecieku ze sfery nieświadomości, jako odbiciu niektórych emocji i przeżyć. Chcę, żeby moje obrazy wzbudzały w widzu niepokój, bo jest to uczucie, które uporczywie mi towarzyszy. Jest zawsze gdzieś niedaleko, skryte jednak pod innymi myślami, niemożliwe do uchwycenia. Chciałabym przemycić to do swoich obrazów, nie mówiąc niczego wprost, posługując się czasem językiem niezrozumiałym, jednak jak wierzę – obarczonym ciężarem znaczeniowym.